Na głównej stronie Gazeta.pl skandaliczna moim zdaniem odezwa RWK do narodu i mediów - "przestańcie pisać, że marihuana zabija, przecież powszechnie wiadome jest, że uspokaja, uduchawia i zmniejsza ból"! Niestety w przypadku Stasia, warszawskiego licealisty, stało się zupełnie inaczej - marihuana wywołała u nastolatka psychozę, która doprowadziła go do samobójstwa.
To się niestety zdarza. Sam mogę przytoczyć kilka podobnych historii - na szczęście ich bohaterowie do dzisiaj żyją, choć niektórzy niezupełnie szczęśliwi. Znany mi jest przypadek osoby, która zapaliła ze swoją dziewczyną. Po kilku minutach od pierwszych 3 "machów" pojawiły się natrętne myśli o samobójstwie, które jakoś nie chciały przejść. Kompletnie zszokowani i opanowaniu strasznym pędem ku samobójstwu przez ok. 3 godziny czekali, aż przejdzie. Na szczęście wszystko się działo na polu kempingowym, gdzie trudno byłoby wyskoczyć czy się gdzieś powiesić. Następnie przez 2 tygodnie zachowywali się, jakby byli na permanentnym długu narkotykowym.
Inny przykład. Impreza, alkohol, jointy. Warszawski standard. Wszystko dzieje się na wysokim piętrze kilkudziesięciopiętrowego wieżowca mieszkalnego. Facet zapala i następne kilka godzin spędza na trzymaniu się filaru, żeby nie wyskoczyć z okna - ze strachu przed wyskoczeniem właśnie. Na szczęście jest na tyle twardy i przytomny, że udaje mu się przeczekać najsilniejszą fazę narkotyku.
Znałem kiedyś innego typa. Prawdopodobnie marihuana "wybudziła" u niego schizofrenię lub nasiliła słabe do tej pory objawy choroby. Młody wówczas człowiek (grubo poniżej 18 roku życia) wstał po imprezie z łóżka, ale nie był już w swoim ciele. Do czasu, aż utraciliśmy kontakt ze sobą do swojego ciała nigdy nie powrócił. Ze względu na ciężką traumę po tym wydarzeniu i niemożliwość normalnego funkcjonowania stworzył coś w rodzaju systemu filozoficznego uzasadniającego zastaną sytuację. Bardzo przykra historia.
Znam oczywiście setki osób, które paliły i nic im się nie stało. Dlatego wniosek jest następujący. Patrząc z krótkiej perspektywy czasu, zanim rozwinie się uzależnienie, marihuana większości nie szkodzi, ale w pewnych przypadkach może wywołać bardzo ciężkie stany psychiczno-emocjonalne, które są zagrożeniem dla życia. Człowiek nie do końca siebie wówczas kontroluje, może popełnić samobójstwo. Znane są także przypadki osób, które po zapaleniu przez dziesiątki lat były na haju. Coś tam przestawia się w mózgu i układ nerwowy nie działa już jak dawniej.
Osobiście jestem za depenalizacją miękkich narkotyków, więc nie należę do środowiska, które jest głuche na argumenty związane z narkomanią, w tym na problemy dotyczące konsumpcji marihuany czy haszyszu. Ale jest kłamstwem i objawem złej woli głoszenie urbi et orbi, że narkotyki są zdrowe. Marihuana to też narkotyk. Ruch Wolnych Konopii publikując swój list otwarty, gdzie pisze, że media kłamią pokazując przykład tragicznego przypadku Stasia, sam ordynarnie mija się z prawdą. Z tego tekstu wynika jednoznacznie, że zdaniem RWK niektóre narkotyki nie szkodzą zdrowiu.
To szczyt bezczelności, bo przecież mamy namacalny dowód, że jest inaczej. Jeśli założyciele i sympatycy Ruchu Wolnych Konopi zamierzają się truć - proszę bardzo. Możemy o tym podyskutować; co powinno być dozwolone, a co nie. Niemniej to nie znaczy, że łamy prasowe powinny być miejscem, gdzie okłamuje się Czytelników, zwłaszcza, jeśli chodzi o kwestie zdrowotne.
