„Jestem zaszczycony, że mogę tu dzisiaj wystąpić. Pozdrawiam wszystkich tych, którzy mają krewnych związanych z powstaniem. Pamiętajcie o tych, dzięki którym teraz możemy żyć w demokracji” – W ten sposób do młodych Warszawiaków zaapelował w czasie koncertu Adam Ostrowski (OSTR). Był wówczas rok 2006, czas prezydentury Lecha Kaczyńskiego, dla którego pamięć o „Powstaniu Warszawskim” była sprawą narodową, sprawą honoru każdego Polaka. Wówczas wiele osób, w tym autor poniższego tekstu, było zaczarowanych rewizjonistyczną filozofią polityki lansowaną przez „Gazetę Wyborczą”, nakazującą odnosić się ze sceptycyzmem czy wręcz z kpiną do wszystkich wydarzeń wzmacniających więzi narodowe i poczucie patriotyzmu. Pamięć o „Powstaniu” jest solą w oku europejskich elit przede wszystkim dlatego, że celebruje święto narodowe.
Czy żołnierze Powstania Warszawskiego szli się bić przymuszani? Nie słyszałem. Przeciwnie, pragnęli tylko jednego – bić okupanta. Czy ich matki, żony, córki powstrzymywały swoich mężczyzn przed szturmem na barykady? Nie, one szły razem z nimi, jeśli tylko mogły. Czy decyzja polityczna o wybuchu Powstania została źle przyjęta przez ludność Warszawy? Bynajmniej, panowały nastroje od zrozumienia po hurraoptymizm. W takim razie komu służy lansowanie rewizjonistycznej wersji historii, gdzie Powstanie jest niepotrzebne i jego jedynym skutkiem była śmierć kwiatu polskiej młodzieży i cywilów, którzy stracili domy? Dla kogo słowa o „klęsce narodowej” wypowiada Minister Sikorski?
Wiem dla kogo – jest to odezwa do kanapowych patriotów, niedzielnych kibiców, którzy solidarność z narodem wyrażają podczas meczu piłki nożnej narodowej reprezentacji, zagryzając kiełbasą z grilla i popijając browarem. Kwintesencja elektoratu Janusza Palikota. Dla nich liczy się wygoda – nie mają wkalkulowane przelewanie krwi za nikogo. Ważna jest pełna kiesa i napełniony kałdun. Jeśli się biją, to ze słabszymi i o dużo mniejszą stawkę.
Niestety ten margines kształtuje medialny system wartości – większość ma ciągnąć do takich właśnie wzorców. Wizerunek powstańca-patrioty, który nie pęka na śledztwie nawet z jądrami w szufladzie nie jest w żaden sposób doceniany przez obecną władzę. „Taki to” jest tylko problemem – nie sypie, nie współpracuje i ma jakieś tam wartości. Zapluty karzeł reakcji.
„Słabe społeczeństwo słabych obywateli”. To ideał Sikorskiego, Tuska czy Michnika. Pamiętajmy o tym, gdy o 17 zawyje powstańcza syrena.
Komentarze
Pokaż komentarze (10)